Do Paryża pojechali pociągiem. W stolicy Francji od 3 do 5 października rozegrali trzy towarzyskie spotkania z gospodarzami, zwyciężając 3:0 (15:11, 15:10, 15:0), 3:1 (15:5, 15:5, 10:15, 15:5) oraz 3:0 (15:5, 15:10, 15:4).
Bilans poprzednich sparingów z innymi krajami był podobny. Wygrać z polskimi siatkarzami w 1974 roku było bardzo trudno. Podopieczni trenerów Huberta Wagnera i Andrzeja Warycha z Paryża udali się do Meksyku na mistrzostwa świata.
- Hubert Wagner gdy został naszym trenerem preferował grę opartą na szybkości. Do opracowanej przez siebie taktyki dobierał zawodników. Był bardzo dobrym szkoleniowcem. Po zajęciach czuliśmy się fizycznie zmęczeni, ale psychicznie chciało się pracować – wspomina Mirosław Rybaczewski, który obok Tomasza Wójtowicza był najmłodszym zawodnikiem w reprezentacji.
Szybka gra odpowiadała rozgrywającemu Stanisławowi Gościniakowi. – Wagner zmienił styl grania. Od pierwszych treningów rosła siła drużyny, co doskonale czuliśmy. Powstał zespół ludzi o podobnych cechach, świadomych celu do którego chcieli dążyć. Poza tym lubiliśmy trenować nie było narzekania – powiedział.
Inny złoty medalista z Meksyku Marek Karbarz przypomina, że „ekipa leciała do Meksyku czując moc.” - Wiedzieliśmy, ile potu wylaliśmy na zgrupowaniach. Byliśmy m.in. na obozach we francuskim Font-Romeu oraz w Armenii. Pracowaliśmy z ogromną determinacją. Graliśmy sparingi z ówczesnym potentatem ZSRR i obojętnie jaką szóstkę trener Hubert Wagner wystawiał, to wygrywaliśmy – wspominał Marek Karbarz.
Edward Skorek był rówieśnikiem Huberta Wagnera. Wcześniej razem grali w reprezentacji Polski. Ten drugi, gdy obejmował stery kadry zapowiedział, że „wszyscy będą w niej traktowani tak samo”.
- Lecieliśmy z wielkim optymizmem i nadziejami na sukces, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że czempionat będzie trudny. Przez poprzednie dwa lata zespół wygrywał z najsilniejszymi świecie. Byliśmy pozytywnie nastawieni – powiedział Edward Skorek
- Przekrój naszych rywali w 1974 roku był różny. Wygrywaliśmy i z USA, i z ZSRR, i z bardzo silną wówczas Czechosłowacją. To tylko utwierdzało nas w przekonaniu, że możemy zdziałać dużo. Rozmawialiśmy o tym między sobą – wspomina Ryszard Bosek.
8 października reprezentacja Polski wyleciała z Paryża na czempionat w następującym składzie: Ryszard Bosek, Wiesław Czaja, Wiesław Gawłowski, Stanisław Gościniak, Marek Karbarz, Mirosław Rybaczewski, Włodzimierz Sadalski, Aleksander Skiba, Edward Skorek, Włodzimierz Stefański, Tomasz Wójtowicz, Zbigniew Zarzycki. Asystentem Huberta Wagnera został Andrzej Warych.
W pierwszym meczu MŚ, który odbył się 13 października w Tuluce, Polska pokonała Egipt 3:0 (15:3, 15:0, 25:5). Dzień później zwyciężyła USA 3:1 (15:10, 13:15, 15:10, 15:6), a następnie ZSRR 3:1 (15:9, 6:15, 15:6, 15:11) i bez porażki awansowała do drugiej rundy MŚ.
Eliminacji do mistrzostw wówczas nie było. Wystartowały 24 drużyny. System rozgrywek był trzy stopniowy.
- Zwyciężaliśmy od początku do końca turnieju. Wygrana ze Związkiem Radzieckim tylko utwierdziła nas w przekonaniu, że możemy osiągnąć dużo – zaznaczył Marek Karbarz.
28 października w Mexico City Polska zwyciężając w ostatnim swoim występnie Japonię 3:1 (13:15, 15:7, 15:11, 17:15) zdobyła złoty medal mistrzostw świata.
W trzeciej i ostatniej rundzie mistrzostw poza Polską i Japonią grały jeszcze ekipy ZSRR 3:2 (16:14, 9:15, 15:6, 12:15, 15:7), Czechosłowacji 3:2 (13:15, 14:16, 15:6, 15:10, 15:5), NRD 3:2 (15:7, 15:9, 13:15, 12:15, 15:5) i Rumunii 3:0 (15:4, 15:10, 15:9).
Z Paryża do Warszawy na Dworzec Gdański reprezentacja wracała pociągiem. – Na granicy z NRD do składu wsiadła ekipa TVP pod wodzą redaktora Wojciecha Zielińskiego, która robiła z nami wywiady – kończy Edward Skorek.